Powinnam dodać ten post już kilka miesięcy temu, ale jakoś przeoczyłam zdjęcia. Dopiero wczoraj, gdy przeglądałam starą kartę aparatu znalazłam je. Zrobiłam je tego lata w Londynie. Spędziłam tam z mamą i córą jedynie dwa dni, ale oba były pełne atrakcji.
Nie będę dziś pisać o muzeach i wystawach, ale o makaronikach. Te przeurocze ciasteczka jadłam już wcześniej, choć nie można ich nawet porównywać z tymi od Laduree. W sklepie znajdziemy ok 30 różnych smaków. Moje i Zosi ulubione, to te różowe o smaku marshmallow . Mamie najbardziej smakowały te czarne o smaku gorzkiej czekolady. Są puszyste i delikatne, rozpływają się w ustach. Sklep jest niesamowicie okupywany, choć ceny wcale nie są niskie. Za jedno ciasteczko zapłacimy 2 funciaki, czyli w szybkim przeliczeniu 10 zł 🙂 Jak tylko wróciłam do domu próbowałam je upiec, niestety efekt końcowy nawet nie przypominał tych Londyńskich. Jeżeli planujecie zwiedzanie tej przepięknej stolicy, cukiernia Lauderee jest punktem obowiązkowym.
Adres: Laduree, Burlington Arcade, London
Skoro polecasz, to zajrze przy okazji… Albo nawet specjalnie pojade! 😉
oj zazdroszczę! ja do Londynu mam jakieś 4 godzinki samochodem
Nigdy sama jeszcze nie robiłam, muszę spróbować 🙂 Piękne zdjęcia, że aż ślinka leci!
Marzenie 🙂 Bardzo bym chciała kiedyś spróbować tych makaroników 🙂
Makaroniki są pyszne, ale właśnie deczko za drogie. Dlatego ja się zawzięłam i sama je piekę 🙂
Śliczna córcia…. makaroniki też ;)! Adres się przyda :)!
oo pycha i jakie ładne:)
Matko, zawsze chciałam spróbować!